Ciekawe, że wersja wydarzeń nazwana subtelnie przez twórców byciem tą "prawdziwą" jest jednocześnie
tą najbardziej niezgodną ze źródłami historycznymi. Czyżby pobierali oni lekcje u jasnowidzów?
I tak, znam realia średniowieczne, bynajmniej z filmów.
Dokładnie. Ze znalezionego w internecie opisu historii, która zainspirowała twórców tego filmu można wywnioskować, że bardzo prawdopodobne jest, że do żadnego gwałtu nie doszło a całą aferę w cyniczny sposób rozpętało małżeństwo Carrouges ze względów finansowych i ambicjonalnych.
Niestety Scott i reszta ekipy od początku założyli, że film ma przede wszystkim w dość prymitywny sposób schlebiać propagandzie metoo i powyższej ewentualności w ogóle nie wzięli pod uwagę.
Jest jeszcze taka opcja, że reżyserowi i scenarzystom nie chodzi o metoo, ale o to, że nie godzi się powątpiewać w sprawiedliwość wyroków wydanych przez sądy Boże. XD
Dokładnie to samo mi się nasunęło. Mąż kazał żonie oskarżyć gościa o gwałt, żeby się go pozbyć, czyli zabić w świetle prawa. Uznał ze najlepiej po prostu gościa zabić. A zastosowany sposób dawał uniknięcie odpowiedzialności za zabójstwo. Co prawda było pewne ryzyko przegrania pojedynku ale mąż był bardzo doświadczonym rycerzem. Natomiast Le Gris byle młodszy ale zdecydowanie niej doświadczony w walce. Czyli ryzyko było do zaakceptowania. Mąż po prostu nie miał innego wyjścia w tych okolicznościach, mówię o niechęci do niego jego pana lennego. I tyle.
Też poszukałam tekstów opisujących historię. Te powątpiewające w relację Małgorzaty pojawiły się kilka kilkadziesiąt lat później. Historycznie linia obrony przyjmowała argument, że Le Gris był takim kosmicznym ciachem, że każda by chciała, albo że Le Grisa tam wcale nie było a Małgorzacie się zdawało. Podobno pojawili się różni, którzy przyznawali się do gwałtu. Jak widać nihil novi sub sole. Dzisiaj każda medialna (dawniej skandaliczna) sprawa przyciąga różnych świrów. Za tym też poszli różni późniejsi historycy.
Moim zdaniem do gwałtu doszło i zgodna jestem z narracją Scotta.
Zastanowić się należy dlaczego doszło do procesu. Tutaj się częściowo zgodzę z argumentacją majątkowo polityczną. Rodzina zwąchała pretekst do zemsty albo korzyści. Sama Małgorzata ryzykując spaleniem na stosie już mniej skora by była do obrony swej czci. Ale dawniej sprawy rodowe stały przed sprawami tych rodów. Tatuś , który wydawał się motorem intryg, kazał to córka zrobiła.
Jak tam było ale jakoś tam było. Za gwałtem przemawia również to, że relacja Małgorzaty była na tyle spójna i wiarygodna, że wyroku nie wydano. Niech Bóg ich rozsądzi.
Ja wyczytałem, że prawdziwy Le Gris cały czas i do samego końca twierdził, że nie zgwałcił Małgorzaty, bo po prostu w chwili gdy do tego gwałtu miało dojść on był w zupełnie innym miejscu i nie dość, że nie zgwałcił Małgorzaty to nawet w ogóle z nią nie współżył.
Scott i scenarzyści w swoim filmie całkowicie to ignorują i filmowemu Le Grisowi w zasadzie każą się do tego gwałtu przyznać, bo przyjęli, że do zbliżenia na pewno doszło i spierać się można wyłącznie co do kwestii czy doszło za zgodą Małgorzaty.
Chociaż tutaj też w zasadzie nie pozostawiają żadnych wątpliwości, bo widać wyraźnie, że zarówno w wersji Le Grisa jak i w wersji Małgorzaty do zbliżenia dochodzi wbrew woli Małgorzaty.
Jak było na prawdę nie wiadomo, ale jeśli chodzi o film to jedno wiadomo na pewno - zgodnie z duchem metoo całkowicie olano domniemanie niewinności faceta.
W wersji Le Grisa do zbliżenia dochodzi z udawanym oporem Małgorzaty. Obejrzyj jeszcze raz całość, jak zrzuca buty przed ucieczką po schodach, jak niby ucieka zalotnie patrząc za siebie czy ten za nią nie biegnie. Jak przekomarza się z nim ganiając się wokół stołu, jak daje się złapać w akompaniamencie śmiechu, zobacz klatka po klatce jej twarz gdy Le Gris ją wreszcie łapie i obejmuje. Tam jest i śmiech i uśmiech. Nawet później Le Gris tłumacząc się swojemu panu, mówi że doszło do zbliżenia ale oboje tego chcieli, a ona "broniła się" bo była kobietą honoru.
Trzeba być naprawdę ślepym, by nie dostrzec tej kokieterii z jej strony, oraz nie zauważyć gigantycznej różnicy pomiędzy jego opowieścią a jej.
Trzeba być ślepym żeby nie widzieć, że w obu wersjach był pokazany gwałt z tą tylko różnicą, że w wersji LeGrisa Małgorzata wygląda na sparaliżowaną strachem a w swojej wersji drze się jak stare prześcieradło.
https://www.youtube.com/watch?v=mS6gD1Vsl3M
Koleżanka wyżej dobrze prawi. Najwięcej na tej sytuacji mogła wygrać Margareta, której pozycja w rodzinie szybko topniała, nie mogąc dać mężowi potomka...
taksidrajwer - widać, że na oczy nie widziałeś kobiecej kokieterii i tego, że czasem jednak to "nie" oznacza "tak" - tak jak było w przypadku wersji Le Grisa. Ona się tam opierała - fakt, ale tego nie można nazwać gwałtem, bo to było opieranie się w formie zabawy.
Jednak po obejrzeniu filmu nadal ciężko jednoznacznie stwierdzić czy do tego gwałtu doszło czy jednak nie...
Filozofuj dalej o tej "kobiecej kokieterii", jest duża szansa, że wyfilozofujesz sobie długie wczasy w pierdlu.
Ale z drugiej strony - kto nie ryzykuje na Powązkach nie leży...
odstaw filmy, które Cię przerastają i zobacz sobie jakiegoś marvela po prostu...
Ostatnia scena zastanawia. Margaretka taka rozmarzona... coś wspomina, raczej nie urocze chwile z mężem.
A czy ta wersja Marguerite aby na pewno jest przez twórców wskazywana jako ta prawdziwa? Oglądałem w kinie wersję z napisami i nie jestem do końca pewien, ale wydaje mi się, że przed aktem przedstawiającym historię oczami Marguerite był napis "Prawda", który był chyba nie przez przypadek ujęty w cudzysłów.
Druga rzecz to to, że Le Gris na moment przed śmiercią zmuszony przez Jeana de Carrouges do wyjawienia prawdy dalej utrzymywał swoją wersję, prosto w twarz wydyszał mu parokrotnie że nie było żadnego gwałtu. Być może szedł w zaparte do samego końca, być może sam wierzył w swoją wersję, którą po prostu sobie wkręcił omamiony miłością i pożądaniem. A może po prostu to zakończenie jest niejednoznaczne i ma pozostawić widza z wątpliwościami czy aby na pewno Marguerite de Carrouges nie kłamała, a Le Gris był niewinny.
Nawet w jego wersji Marguerite mówi kilka razy "Nie", a on to ignoruje, podobnie jak we wcześniejszej scenie na dworze Pierre ignoruje "Nie" innej z kobiet. W jego światopoglądzie "Nie" znaczyło tyle, że jako kobieta dworu musiała tak powiedzieć, więc w jego głowie nie mogło dojść do gwałtu. Ale do gwałtu doszło i to na obu kobietach, obie mówiły "nie", ale Le Gris nie traktował ich sprzeciwów poważnie
Wręcz przeciwnie. Pojawia się tytuł trzeciego rozdziału, który brzmi "The truth according to the Lady Marguerite", po czym wszystkie litery gasną oprócz "the truth". Nie było takiego zabiegu w poprzednich rozdziałach. Jak dla mnie przekaz jest jednoznaczny.
świeżo obejrzeniu filmu , teraz sie nasuwa pytanie - czy powinnismy sugerowac sie wedlug historii opowiedzianej w filmie - ze był gwalt czy jednak wedlug historii gdzie gwaltu - nie bylo.
wedlug wypowiedzi "taksidrajwer" wyzej... to daje do myslenia - where is the TRUTH
Aby poznać prawdę trzeba by cofnąć się w czasie i uczestniczyć w życiu Marguerite. Innymi słowy papier przyjmie wszystko, a jak było tak było.
Najważniejsza prawda w napisach końcowych (również historyczna) to, że po śmierci męża żyła sobie bidna Margaret w szczęściu jeszcze 30 lat.
CIEKAWE ZE NIE ODROŻNIASZ FILMU FABULARNEGO OD DOKUMENTALNEGO - [PISZE DUZYMI LITERAMI JAK DLA DEBILA]