W recenzjach na temat tego filmu spotkałam się z głosami, że 3 perspektywy nie miały sensu - ze względu na to, że były do siebie zbyt podobne.
Moim zdaniem właśnie te niuanse, spojrzenia, gesty są siłą tego filmu. Kompletnie inaczej wybrzmiewa swawolne zrzucenie butów podczas ucieczki na górę, a inaczej zgubienie ich podczas potknięcia.
Według mnie detale są siłą tego filmu dlatego, że pokazują coś przerażającego - obaj mężczyźni wierzyli w swoją perspektywę i interpretowali wydarzenia w taki sposób, bo żyli w takim systemie. Carrouges w swojej ocenie mógł być fantastycznym mężem, biorąc pod uwagę epokę. Dla Le Gris zachowanie Marguerite naprawdę mogło być droczeniem się (tak jak w przypadku kobiet na libertyńskich ucztach hrabiego). I to jest straszne.
Natomiast nie podoba mi się jednoznaczne przedstawienie trzeciej opowieści jako prawdy. Ten zabieg zaciera całe poprzednie zniuansowanie i sens docierania do prawdy na drodze interpretacji.
No i metafora z końmi subtelna jak cios toporem ;)