PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=430661}
6,9 124 751
ocen
6,9 10 1 124751
5,6 19
ocen krytyków
Robin Hood
powrót do forum filmu Robin Hood

powalające dzieło

ocenił(a) film na 4

Wyśmienita parodia tematu robinhoodzkiego. Na Robin Hooda bierzemy starego
siwiejącego dziada bez przeszłości, o którym tyle wiemy, ze jest łucznikiem. Pod koniec
dowiadujemy się jeszcze, że miał ojca murarza, który w wolnych chwilach zajmował się
filozofią i prawami obywatelskimi, taki Martin Luther King średniowiecznej Anglii. Ale
synek nie zapamiętał egzekucji ojca, no cóż, nie takie rzeczy w średniowiecznej Anglii
musiał 6-letni chłopiec znosić.

Za towarzyszy damy mu paru statystów, każdy wie jakich miał Robin Hood towarzyszy,
więc nie trzeba ich jakoś szczególnie charakteryzować. Będzie jeden drab, jeden
Irlandczyk i jeden gość, co gra na fideli i wygląda, jakby urwał się z zespołu Kelly Family.
Aha, o Irlandczyku dowiemy się jeszcze tyle, że lubi kopulować z owcami.

Przy pierwszej lepszej okazji nasz łucznik podszywa się pod znanego rycerza. A że
zachowywać się jak szlachcic w średniowiecznej Anglii każdy chłopek roztropek potrafi,
nie wzbudza w nikim żadnych podejrzeń. Na wszelki wypadek nadrabia wszystko
głupkowatym wyrazem twarzy i sztywnym chodem, pewnie zbyt często oberwał na
zagranicznych wojażach i tak mu zostało, myślą sobie król i lordowie.

Na zamku tego rycerza, pod którego się podszywa, dostaje już na drugi dzień o starego
ojca ofertę zajęcia miejsca jego syna. Żyć nie umierać w takim Średniowieczu! A w
dodatku będzie mógł dzielić łoże z piękną Lady Miriam. Ale że ta też jest już grubo po 40-
stce, jakoś zbytnio ognie namiętności z ekranu nie biją, chociaż ponoć 10 lat na męża
czekała, co ją zaraz po nocy poślubnej (?, ta kwestia pozostaje nierozstrzygnięta) samą
pozostawił w wyprawę do Ziemi Świętej się udając.

Więc mamy łucznika, lady Mary, towarzyszy… kogo tu jeszcze brakuje, żeby były klimaty
robinhoodzkie? Jasne, braciszek Tuck. Szybko się znajduje, nie trzeba go długo
namawiać, od razu na rabunek dóbr kościelnych przystaje, no ale czego się spodziewać
po pijaczynie? Mamy też bandę leśnych obdarciuchów. Właściwie na nic oni się w tym
odcinku nie zdają, tylko robią zamieszanie. No ale trzeba było już wprowadzić postacie
do gry, bo przecież część druga już się kręci, a tam będzie więcej leśnych przygód. Mamy
też szeryfa, co się zgodnie z oczekiwaniami zawsze od chamskiej strony pokazuje i albo
zaloty startuje do naszej Mary albo podatki ściąga. Większość tych czynności wykonuje
konno, bo to mu dodaje powagi. Później dowiadujemy się jeszcze, że jest pół-
francuzikiem, i to jest druga scena w filmie (po Irlandczyku kopulującym z owcami), w
której z założenia publiczność się śmiać powinna.

No ale śmiać się nie ma z czego, skoro w Anglii panuje zamęt umysłowy a wróg w
postaci króla francuskiego Filipa stoi po bramami. Lordowie wszczynają rokosz i chcą
króla obalić, ale ten prosto do ich obozu się osobiści kieruje i paroma ciepłymi słowami
do swych racji przekonuje. Później jeszcze nasz łucznik się pokazuje i udowadnia, że
także będąc sierotą po murarzu w Średniowieczu można się niezłej retoryki wyuczyć. W
każdym razie wszyscy ruszają do boju z francuzami, którzy w międzyczasie mimo prób
sabotażu (ogniska sygnalizacyjne rozpalono dopiero po zbliżeniu się floty do brzegu, na
lądowanie wybrano zamkniętą klipami ułatwiającymi ostrzał zatokę) wylądowali.

Także nasi leśni przyjaciele na konikach pony biorą udział w bitwie, takie mamy
narodowe uniesienie, że dla swego króla nagle gotowi są oddać życie, chociaż
wcześniej się przez niego robakami w lesie żywić musieli. Chociaż zbyt dużo nie ryzykują
bo w przeciwieństwie do francuskich żołdaków znają nasze obdarciuchy wschodnie
sztuki walki i kijami i nożykami do skrobania ziemniaków świetnie sobie dają radę ze
skutymi od stóp do głów w żelazo rycerzami. Nikogo już nie dziwi, że się na placu boju
lady Miriam ukazuje i udowadnia, ze także kobieta po przejściach cierpiącą na bulimie
lepiej się bić potrafi od francuskiego rycerza.

Nasi górą, wszyscy nagle na cześć naszego bohatera wiwatują, pewnie scenariusz
czytali. To oczywiście niesamowicie wkurza króla, który nagle ze wszystkich obietnic się
wycofuje. Na ale mamy przecież leśnych obdarciuchów, wiec ma się gdzie nasz Robin
schronić. Wszystko gra, udało się dociągnąć do końca. W części drugiej budżet pozwoli
może nawet na udowodnienie, że Nottingham to miasto i szeryf po wiejskich chatach
nocować nie musi.

ocenił(a) film na 6
kagwo77

heheh zgadzam sie w 100%. Ja miałam wrażenie, że oglądam takie pomieszanie Gladiatora z Walecznym sercem. Brakowało mi żeby na zlocie baronów powiedział "jestem maximus..." a na plaży wykrzyknął "Freeeeeedom"!!!!
+ że dobrze się to mimo wszystko oglądało :)

ocenił(a) film na 5
gabi_2

Skoro ktoś podbił to i ja tu dodam. Najbardziej absurdalny moment - Robin i Marion jeźdrzą po włościach i absoluntnie nikt nie widzi różnicy między starym, a nowym panem. No po prostu sobowtór. Ja rozumiem, że nie widzieli go 10 lat, ale to lekkie przegięcie. A no i jak wszyscy wiwatują to nagle bezbłędnie pamiętają prawdziwe nazwisko i tylko król widzi, że wyszedł na głupca. Marion machająca mieczem niczym zawodowy rycerz i tylko elfów brakowało.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones